Termin: 5 października 2019
Odległość: 24 km
Robi się coraz chłodniej i coraz trudniej o dobrą pogodę na spływ. Jednak trafiliśmy w okienko pogodowe (brzmi jak hasło z wejścia na Mt. Everest:-)) i udało się. Na początku października granicznym Bugiem spłynęliśmy z Jagodą ze Sławatycz do dużej plaży Sugry koło Kodnia.
Drzewa powalone w korycie rzeki
Po odwiedzeniu sławatyckich dziadów stojących w centrum Sławatycz, o których więcej tutaj, udaliśmy się nad rzekę. Wystartowaliśmy koło 8:30, a spływ zakończyliśmy o 15:00. Całą imprezę należy zgłosić straży granicznej i to oddzielnie każdej jednostce, przez której podległy teren przepływamy. W naszym przypadku była to straż graniczna w Sławatyczach i w Kodniu. Numery są dostępne na oficjalnej stronie Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej: www.nadbuzanski.strazgraniczna.pl. Przez telefon podaje się podstawowe informacje: że się płynie:-), skąd dokąd, od której do której, ile osób/kajaków. Proszą również o PESEL, ale nie zawsze wszystkich uczestników spływu. Różnie do tej kwestii podchodzą w poszczególnych jednostkach Straży Granicznej.
Most drogowy na przejściu Granicznym w Sławatyczach
W trakcie spływu pamiętać należy o kilu podstawowych zasadach. To jest granica z Białorusią a nie z krajem UE, więc turystyczne lądowanie na prawym brzegu rzeki jest zabronione. W razie złamania tej zasady i zatrzymaniu przez Białoruską Straż Graniczną, liczyć się trzeba z przymusowymi wakacjami za granicą. Miejscami pomysł taki może przyjść do głowy zwłaszcza, że przy niskim stanie wody w niektórych miejscach rzeka jest naprawdę wąska a plaże po przeciwnej stronie zachęcają do wyjścia i odpoczynku. Na szczęście rzeka dość silnie meandruje i po naszej stronie również pojawiają się liczne piaszczyste plaże.
Odpoczynek na jednej z plaż
Drugą cenną zasadą jest wyłączenie danych komórkowych i opcji automatycznego wybierania sieci. Koszt połączeń na Białorusi to 5zł/min, 1zł za SMS a transmisja danych to koszt 3,60zł/100kb.W okolicach mostów stanowiących przejście graniczne nie można cumować i wychodzić na brzeg po żadnej ze stron. Na omawianym odcinku mija się jedynie most w Sławatyczach i na dobrą sprawę nie ma tam dogodnego miejsca do wyjścia, więc problem odpada:-).
Z nurtem rzeki
Utrudnieniami na szlaku są liczne konary i gałęzie powalonych drzew. Drzewa wywracają się podmywane przez rzekę, ale równie często ścinane przez bobry, których działalność widać na całej długości tego odcinka. Poniżej Jabłecznej z rzeki wystają duże i dość liczne głazy, na które tez warto uważać. Częste są też mielizny, na których można utknąć i bez wyjścia z kajaka się nie obejdzie. Ciekawym miejscem wartym odwiedzenia jest klasztor św. Onufrego w Jabłecznej. Jest on oddalony od rzeki o około 500 metrów i niewidoczny z poziomu kajaka. Z rzeki widać jedynie kaplicę Świętego Ducha z 1908 roku wzniesioną na łąkach blisko koryta. Dalej poniżej Jabłecznej przy niskim stanie wody odsłaniają się pionowo wbite bale, pozostałości po przedwojennej przeprawie prze Bug.
Kaplica Świętego Ducha
Pozostałości po dawnej przeprawie
Ruch turystyczny istnieje i jest widoczny tylko po naszej stronie. Na trasie spływu, co jakiś czas można spotkać wędkarzy. U nas niektóre wioski, jak choćby Szostaki znajdują się nad sama rzeką. Po stronie Białoruskiej wszystkie miejscowości zostały odsunięte od rzeki. Nie widać wędkarzy, turystów ani nawet straży granicznej:-). Po naszej stronie w trakcie spływu spotkaliśmy aż trzy patrole.
Na pograniczu
Hitem dnia były dwa łosie, przekraczające rzekę zaledwie kilkadziesiąt metrów od nas: Natural World BBC w czystej postaci:-), doznania niesamowite.
Z ptaków rządził zimorodek (Alcedo athis), którego widzieliśmy kilkakrotnie. Poza tym obserwowaliśmy dorosłego bielika (Haliaetus albicilla) w okolicy Jabłecznej, czaplę siwą (Ardea cineraea) i dwie czaple białe (Egretta alba). Trwał jeszcze intensywny przelot wróblaków różnych gatunków.
Do zobaczenia na szlaku
Radek i Jagoda
www.dzikierzeki-kajaki.pl, kozirad@wp.pl, (+48) 505-666-424